Banjaluka i jest super

21:03 Joanna 0 Comments


To miejsce mnie przyciągało podczas wieczornych spacerów (już w zeszłym roku latem). Oczywiście z powodu ślicznych kolorowych żaróweczek świecących w ogródku. Jestem trochę jak sroka- muszę dotknąć i zobaczyć, jak coś mnie przyciągnie. To w końcu trafiłam.




Zaczęliśmy od pikantnej zupy z kolorowej marchwii z kolendrą, która była taka sobie. Miała właśnie pikantny smak nie podbity niczym więcej. Nie lubię tego. Pamiętam jak koledzy z Nigerii gotowali leczo nigeryjskie, gdy nie dodali papryczek, smaku nie było praktycznie wcale. Ale mam wrażenie, że i tak więcej niż tutaj. Poza mocnym aromatem kolendry, nie było czuć nic więcej. Sama zabarwiona woda.




Potem było lepiej.

J. zamówił grillowaną kiełbasę w sosie z szuszonych pomidorów i bułgarskiego salami z pieczonymi ziemniakami i surówką z kiszonego ogórka. Jak na niego to było troszkę za pikantne, ale generalnie było dobre. Bardzo podobało mi się podanie. Generalnie pieczona kiełbasa to nie jest szczyt wyszukania, ale w ten sposób podana, jest całkiem fajna.



A ja zamówiłam parpadelle z duszonymi liśćmi musztardowca, szparagami i szpinakiem w sosie maślanym. I jak pojawiło się na stole to nie powaliło mnie, ale już smak był naprawdę fajny. Tzn, jak zobaczyłam, bałam się, że to będzie smakować makaronem z wody. Ale się pomyliłam. Sos maślany pasował idealnie do dodatków, całość tworzyła cudowną kompozycję. Z całego serca polecam!



Na zakończenie zjadłam baklavę, która była idealna. Te nieprawdziwe są dla mnie za słodkie, a ta to cud i miód.
 

Jeszcze mogę dodać, że lubię miejsca gdzie podają wodę gratis i bez proszenia. A jak już podają z miętka to w ogóle.

Więc lubię w Banialuce wszystko. Oprócz zupy.




Banialuka, Warszawa, ul. Szkolna 2/4

0 komentarze: