Showing posts with label restauracja. Show all posts

Bydło i powidło, czyli przez żołądek do serca faceta


Trafiłam tutaj kiedyś podczas Restaurants' week. Chciałam sprawić przyjemność facetowi, więc wybrałam wołowinę. Mówi się, że przez żołądek do serca? Zadziałało.


Więc teraz z panem M wybraliśmy się na lunch. Bardzo przypadkowo, mieliśmy skoczyć gdzieś indziej, ale nie było tam skrętu, więc trzeba było dojechać do ronda. A jak do ronda, to już blisko jest tutaj. A więc zawitaliśmy do Bydła i Powidła.

Uff... Na szczęście jest ogródek! Wentylacji jak brakowało, tak brakuje dalej. To znaczy ona jakaś tam jest, ale zdecydowanie nie wystarczająca. W szklanej bryle jest duszno i ciepło... Może ciepło to za mało powiedziane- gorąco, duszno. Ale w ogródku jest git.


By nie czekać za długo sama poszłam i poprosiłam o menu lanczowe. Okazało się, że takowe jest. Lubię dania "dzisiejsze", ale tu akurat nie było- ani zupy dnia, ani dania. Szkoda. To jest trochę też urok lanczy, że je się coś, czego nie ma w karcie to (ach Videlec), albo to, co jest w karcie w promocyjnych cenach (ach Flambeeria, ach Szara Eminencja).

Tutaj ze zwykłej karty był klasyczny burger i meksykańska sałatka oraz przystawki (sałatki, krążki cebulowe, fryty). Poza tym kilka innych rzeczy (żałuję jakoś, ze nie zjadłam mozarellki jako dania głównego, mam wrażenie, że mogłaby być hitem, ale nie wiem, dlaczego tak myślę).


Jakimś dziwnym trafem wyszło, że oboje zamówiliśmy burgera. Dziwnym, bo zazwyczaj zamawiamy tak, by sobie nawzajem podbierać i próbować. No to tym razem nie spróbowaliśmy dań różnych. Mieliśmy za to różne przystawki i napoje.


 Burger był dobry. Olbrzymia kula mięsa. Dla mnie za mało wysmażony (pan kelner o to nie zapytał, ale mógł...) i dostałam burger surowy w środku. Ale poprosiłam o naprawę tego błędu i nie było problemu. Ale miałam szanse to zrobić, bo M mi powiedział, że burger jest słabo wysmażony i zaczęłam dziubać. Gdybym go zaczęła kroić to dosmażenie byłoby problemem. To trochę dziwnie, bo byłam tu już dwa razy i dostałam burgery wysmażone. A teraz, bez pytania, bardziej nieusmażone niż usmażone, w kraju, gdzie to jest mało popularne. No cóż, inna szkoła. Dla mnie info, że trzeba podkreślać stopień wysmażenia, a dla pana kelnera, że pytać.



Burger posmarowany majonezem, z sałatką, cebulą i pomidorkiem (możliwość dodania innych dodatków za dopłatą). Gigantyczny. Niestety, niedoprawiony. Miałam trochę wrażenie, że tam było samo mięso.


Żadnych przypraw. A przecież tak fajnie można operować smakiem dodając różne ziółka. Pech i smutek.

Ale burgerom towarzyszyły sałatki. Towarzysz mój wybrał jako towarzyszącą, sałatkę domową. Ja, cezara. I on był niezadowolony- taki strasznie mały słoiczek, z pokrojonym pomidorem, który miał być pomidorkami koktajlowymi (ja wiem, że to drobiazg, ale skoro kelner mówi, że są pomidorki koktajlowe to niech będą, powinien wiedzieć, co jest w kuchni na stanie), który odróżniał się od mojego Cezara, która była większa (i fajniejsza). I tak myślę, że to nie 1:1 to, co gdybym zamówiła z karty, ale całkiem dobra. Nie było czuć dressingu z anchois, który w tych sałatkach uwielbiam. Ale taka miła, delikatna. Dobry serek. Myślę, że spokojnie wystarczyłaby mi na przekąskę/ kolację.


Jako napój M wziął mrożoną herbatę (która była dobra i domowa, nie jakieś słodkie świństwo), a ja lemoniadę. I ta też była cudowna. Widać te małe piórka cytryny i pomarańczy latające, delikatna słodycz, ale bez przesady, fajna kwasowość, którą czuć, ale nie skręca.


Bydło i powidło jest dobrym wyborem- zdecydowanie by zaprosić faceta na randkę. Ale teraz, gdy nie trzeba siedzieć w środku jest fajniej. Już wcześniej pisałam, że burgery tu są ciekawe, lunch nie powala, ale jest naprawdę bardzo przyzwoity. Zabrakło mi tych dań dnia. Ale mamy hambuxa, nie można mieć wszystkiego...




Bydło i Powidło, Warszawa, Kolejowa 47

Panini Internazionale, czyli najlepsza sałatka w życiu/ Sztokholm


Zdrowy fastfood. Tak w skrócie mogłabym określić Panini Internacionale. Na razie zjadłam tam tylko sałatkę, ale coś mi się wydaje, że zostaniemy przyjaciółmi. Nie, nie rzucam słów na wiatr.


 



Sałatka była w cenie normalnego, szwedzkiego lanczu. Więc podeszłam do tego zakupu odrobinę sceptycznie, szczególnie, że to był mój pierwszy lancz w Sztokholmie na zasadach "jestem tu biznesowo więc jem normalnie". Ale obawa była niesłuszna. Była to jedna z lepszych sałatek, jakie jadłam w życiu, cudna jakość składników, aż poczułam się po niej odżywiona. Normalnie promieniałam zdrowiem ;)



 Składnikiem głównym był łosoś. Ponad to różne rodzaje sałat, czerwona kapusta, pieczone warzywa, morelka, ziółka, granat, mazidło z fetą oraz kasze- soczewica, komosa...


Mam wrażenie, że to idealny obiad dla mnie. Byłam najedzona, ale nie przejedzona. Uśmiechnięta i zadowolona. To jest moje miejsce! Takie dania uwielbiam.

Są też jedzenia do odgrzania, może sprawdzą się w zimie, póki co sałatki są przecudowne. Muszę spróbować wrapów!!


Coś mi się wydaje, że za jakością dań szwedzkich mogę kiedyś zatęsknić. Ale cii... Na razie to dopiero początek sztokholmskiej przygody...


Panini Internazionale, Sztokholm, Kungsgatan 25

Bułka z rybą, czyli przekąska na rowerach



Wypożyczenie rowerów nad morzem jest super pomysłem, a już zrobienie sobie przerwy na bułkę z rybą- znakomitym. Po bułce na Rugii, nie mogłam spodziewać się za wiele, ale było bardzo smacznie :)

Jeśli wybierasz się na wycieczkę ze Świnoujścia, w stronę Niemiec, to właśnie po drodze miniesz ten bar. Nie rzuca się jakoś specjalnie w oczy. Na zdjęciu jest za tymi ludzmi/






 Będę szczera, smak jakoś nie powala. Ale i tak kanapka z rybą jest lepsza niż wiele innych rzeczy. Więc ta była dobra. Nie tak, że musimy tam wrócić, jak na Rugię, ale można zjeść.



Zamówiliśmy dwie różne, były wysmażone i dobre. Warmen Backfisch und Remoulade i Fischboulette und Remoulade.


Polecam w przerwie rowerowej!

Milchbar Alhbeck, Niemcy, Alhbeck, Promenade 10


Tawerna w porcie, Świnoujście



Gdzie na zupę rybną? Do portu!

Jeździliśmy sobie na rowerze po Świnoujściu i okolicach. Na zupę rybną trafiliśmy do portu. Miła, ciekawa, przyjemna. Zdecydowanie nie to, co w Izdebce w Jastarni... No ale mamy rowery, nie można mieć wszystkiego.

Kawa poprawna, lody zimnie (mimo, że wieje). Jak się jest w pobliżu to można, specjalnie, w żadnym wypadku. Chociaż pewnie wieczorami klimat jest. Jak odwiedziliśmy tawernę to go nie było. Może zdarza się czasem, tak jak i może zdarza się więcej ryby w zupie rybnej.






Tawerna, Świnoujście, Wybrzeże Władysława IV

Bar Rybny w Świnoujściu, czyli nadmorski standard


Czasem i trafiam na miejsca zupełnie, zupełnie zwykłe. Zwykłe, co nie znaczy najgorsze.


Gwizdki Michelina nie spodziewałabym się, ale czasem, na szybki obiad można wpaść.


Dania nie drogie, całkiem smaczne. Ryba i fryty, czyli nadmorski standard (wzięłam dorsza).


Obsługa miła, może odrobinę narzucająca się (nie lubię jak ktoś mnie namawia do gotowych zielonych szejków- piję te przygotowane przed chwilą, nic się nie zdąży utlenić).


Bogaty wybór piw, a również patrzących kanapek rybnych :D




Dobre surówki. Ryba trochę za tłusta i trochę za dużo panierki, ale spoko, da się zjeść. Byłam głodna i zła. To czasem wystarczy by zjeść szybko.


Tyle miejsca, że w sezonie walą pewnie tłumy... Ja tu byłam pod koniec maja i było pusto, a nawet leniwie!

Mieści się przy pensjonacie Laguna

Bar Rybny, Świnoujście, ul. Chrobrego 37


Na pizzę do Cechu / Świnoujście



Po schodkach na górę. Tak old schoolowo.  Ciemno i ponuro. No ale przecież w pizzerii nie włoskiej nie chodzi o to, by było jasno, tylko by pizza była dobra (włoskiej w sumie też).

Być może z powodu wolnego dnia i dość dużego oblężenia pizza przyszła trochę po czasie. My byliśmy głodni, więc czas też trochę inaczej płynie.




 Ja zamówiłam Grecką, M fantazja di marre.  Przyszła bez brzegów. Łał! Fajnie, kiedy pizza jest cała obklejona dodatkami. Naprawdę miło i przyjemnie. I ceny też przyzwoite. Normalna pizza (13-17zl) każdy się najem bez problemu.



Zamówiliśmy też trochę drinów. Całkiem przyjemne ceny, w porównaniu do Warszawy. No i autorskie nazwy. Pina Rolada mnie powaliła...




Generalnie- dlaczego nie. Nie zachwyca, ale i nie krzywdzi. Można się najeść ;)

Pizzeria Cech, Świnoujście, ul. Bohaterów Września 4

A opis wyjazdu można przeczytać tutaj (klik).