Showing posts with label piwo. Show all posts

Rugia i Uznam- dzień pierwszy Świnoujście


Długi weekend pod hasłem 'Świnoujście i będzie wiało'. Świnoujście było. Nie wiało.  Ale oczywiście zobaczyliśmy i doświadczyliśmy bardzo dużo ciekawych rzeczy. Spieszę z opowieścią.

W Świnoujściu byłam tylko jako malutka dziewczynka. Mam nawet zdjęcia w białych gatkach z łabędziami za sobą. Po Niemieckiej stronie granicy, nad morzem, nigdy. Stwierdziliśmy, że to będzie idealny czas na właśnie taką wycieczkę, bo tu u nas długi weekend, mnóstwo ludzi, a za granicą będzie mniej. Nie pomyliliśmy się! No i naprawdę było warto :)



Wyjechaliśmy z Warszawy w środę po pracy. Ale nie musieliśmy się jakoś strasznie spieszyć bo zaplanowaliśmy nocleg pod Gorzowem Wielkopolskim, przy samym zjeździe z S3. Zatrzymaliśmy się w Hotelu Huzar, który był ze śniadaniem. W drodze bardzo doceniam ten komfort. Nie trzeba się zastanawiać i planować, szczególnie wtedy, gdy porę śniadania można sobie wybrać, a tak było tutaj. Z zauważonych wad- niewygodne łóżko, pan palący  (gość hotelowy) pod naszym oknem, co zmuszało nas do wstawania i zamykania okna w nocy (a potem otwierania bo było za ciepło). Zabrakło mi troszkę takiej bardziej domowej atmosfery, myślę, że można było tak ocieplić odczucia klienta, ale o tym w dokładniejszej relacji tutaj (klik).



Po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Wahaliśmy się mocno, czy wybrać drogę przez Niemcy, czy promem. Mój mężczyzna, jak na chłopca przystało, chciał prom. Ale jako że jest rozsądny również  (przynajmniej czasami) to wybraliśmy Niemcy. I patrząc później na korki na kamerach stwierdziliśmy że to była bardzo dobra decyzja.

Dojechaliśmy do Świnoujścia, na ulicę Bałtycką, gdzie znajdowało się nasze mieszkanko. A raczej miało. Bo z niedopatrzenia biura wynajmującego znajdowało się gdzie indziej...  na Słowackiego. Apartament miły i fajny, dobra lokalizacja. Ale biura 44wyspy zdecydowanie nie polecam z powodu braku profesjonalizmu, o czym więcej tutaj  (klik).


Dobra, smutki i złości na bok, jesteśmy na wakacjach!





 To biegniemy nad morze. Wzięliśmy kiteowe zabawki, ja pożyczyłam trapez, patrzymy na piękny wiatrak, i czekamy... I czekamy... nie wieje... wlazłam do wody, by pokręcić ósemki i oficjalnie zacząć naukę w tym roku, ale nie wiało nawet na to.



Był to smutny czas, gdy nadzieja umierała. Ale za to poszwendaliśmy się po porcie i okolicach (forty dla zainteresowanych militariami).


Swoje smutki topiliśmy w pizzerii Cech, a dokładnie w drinkach w niej nabytych. Drinki całkiem przyzwoite, cenowo też.  Pizza bardzo fajna, bez brzegów, cała pizza z dodatkami! Supersko! (klik).


Kolejny dzień (tutaj klik)

Pub Ciechan, czyli idziemy na piwo


Pewnego dnia wybrałam się na piwo. A że na piwo chodzę rzadko, było to doświadczenie warte opisania. Pub Ciechan. Ja w nim po raz pierwszy. Piwo dobre i ciekawe. Jedzenie również.


Wkurzają mnie miejsca, gdzie oszczędzają na miejscu i stolik jest przy stoliku, a by przejść ludzie muszą się przeciskać i uszkadzać innych. W Ciechanie to nie grozi. Jest przestronnie. To zaleta, o której rzadko kiedy mogę powiedzieć. A sprawia, że taka ogólna opinia o miejscu jest lepsza.

Z jedzeniem... No było średnio. Sezon się zaczynał, o co poprosiłam to nie mieli w karcie. Zamówiłam w końcu, to co mieli- kanapkę z kurczakiem (w jakiejś niebotycznej cenie). Zapytałam, czy będzie na ciepło. Pani powiedziała, że tak. A nie była. Ciepły był tylko kurczak. Zastanawiam się, czy takie rzeczy są za trudne, by na nie poprawnie odpowiedzieć? Przecież pytanie nie było jakoś bardzo skomplikowane. Kanapka była słaba. Dało się zjeść, ale jakoś nie wzbudziła mojego większego zainteresowania. A szkoda. Podawanie fajnego jedzenia do piwa to sztuka, którą doceniam.


Jako uzupełnienie kanapki z kurczakiem zamówiłam piwo strażackie (tak, jako uzupełnienie kanapki, a nie odwrotnie). I faktycznie, wyszło dobrze- pub spełnił swoje zadanie- piwo było dobre, a kanapka chowała się w cień.


By sprawdzić te dziwne smaki, bo jakoś tak mam, że czasem nad przyjemność przekładam nowość, wybrałam piwo kokosowe. Chciałam sprawdzić, jakie jest... Bałam się trochę, że będzie jakieś dziwne i sztuczne. Było zaskakująco przyzwoite. Powiedzieć, że się polubiliśmy to trochę przesada, ale na pewno się nie znielubiliśmy.


Miejsce fajne, ciekawe, przyjemnie urządzone. Warto tu wpadać. Przyjmują rezerwacje bez problemów, kelnerka niestety obsługuje powoli.


Muszę jeszcze wpaść, by spróbować piwnych koktajli. Kolega podpowiedział, że są słabe- ale w karcie wyglądają naprawdę dobrze. Kiedyś okazja pewnie się zdarzy.

Pub Ciechan na Foksal, Warszawa, ul. Foksal 18