Mandala i ten klimat

22:04 Joanna 0 Comments



Mandala ma swój klimat. Takiej spatynowanej czasem elegancji. Spokoju i dokładności. Niespieszności. Dobrej energii. Lata 70 inspirowane orientem. Bez pośpiechu i zachłyśnięcia. Bez tandety.


Jedzenie jest dopracowane, dopieszczone. Mam wrażenie, że już z odrobiną nonszalancji. Ono po prostu zawsze jest dobre. Więc dobre będzie teraz również.

Mówią o sobie, że łączą smaki z Indii, Nepalu i Tajlandii. Smaki, muszę przyznać, ostatnio bardzo mi pasujące. Jest tak dobrze, jak u indyjskiej mamy. Znasz smaki, lubisz i nigdzie nie znajdziesz lepszych, jakoś tak.


Gdy dostałam kartę, a dokładnie kartę lodów, to byłam niesamowicie podekscytowana: limonkowe lody z chili i trawy cytrynowej, z kurkumą, tapioką, musem z mango, marakują. Moje wyobrażenia wirowały. Już jadłam... Ale... Jak mama każe, najpierw danie główne.


Zielone curry jest moim przysmakiem. Jedwabiście gładka konsystencja, Delikatny dodatek chili, że szczypie w język. Piękny odcień. Nic tylko jeść. A zjadłam nadzwyczaj dużo, jak na mnie.



Wypiłam cudowną i ciekawą lemoniadę. Połączenie smaków jest wprost nadzwyczajne! Lubię, uwielbiam miejsca, w których widzę, że kucharz myśli, zastanawia się, podejmuje próby. Po składzie: 
grejpfrut/ pomelo/ trawa cytrynowa/ imbir/ chrzan
mango/kaki/ melon/ trawa cytrynowa/ mandarynka/ jałowiec
to widać.





Mandala jest miejscem, do którego przychodzisz i nie możesz się pomylić. Zamawiasz, a danie spełnia Twoje oczekiwania. Tyle. I aż tyle.

Kolejny raz (wcześniej tutaj) i kolejny raz bardzo zadowolona.

Mandala, Warszawa, ul. Etiudy Rewolucyjnej 9

0 komentarze:

Łazienki

23:08 Joanna 0 Comments


Warszawskie Łazienki mają  swój urok. Mogę tu przychodzić co chwilę. Ale to chyba tak jest z parkami. Że po prostu spacerujesz. Jedne jednak jakoś tak bardziej przyciągają, inne mniej. Ten przyciąga, szczególnie pięknymi tulipanami. Nadzwyczajnie urocze, śliczne.











I piękny paw, który wyszedł na spacer. Cudo!

0 komentarze:

A nóż, czyli bezczelność w pięknym wydaniu

19:49 Joanna 0 Comments


Wystrój A nóż jest śliczny. Modnie i jeszcze w moim stylu, wyważone i nie przesadzone. Drewno, czerń, trochę błękitu. Stylowo i przyjaźnie. Odrobinę hipstersko, ale tylko odrobinę, bez przesady.


Zaczęliśmy od Quesadilli- była idealna. Idealnie zgrillowana, fajny ciągnący się ser, świetna pomidorowa salsa. Cudnie pachniała!



Lubię, gdy w knajpie są nieoczywiste napoje. Nie tylko cola i sok, kawa, herbata, ale jakaś lemoniada, najlepiej zrobiona na miejscu, a jeśli napoje butelkowe to takie, których nie znajdę gdzie indziej.


Właśnie tak smakuje Fentinmas Już kiedyś piłam wersję różaną, teraz skusiłam się na bez. I jest naprawdę fajnie. Niby nie jest to smak rzucający na kolana, ale bardzo przyzwoity. Jako uzupełnienie posiłku jest super.


Pojawiły się nasze burgery. Przyniosła je pani mówiąc "och, na kuchni chyba zamienili miejscami dodatki" z uśmiechem na ustach. Położyła i sobie poszła. I olała fakt, że przyniosła nam dodatki na odwrót, Czyli ja dostałam frytki z ziemniaka, a on frytki z pietruszki, której nie znosi. Pani w ogóle nie przejęła się tym, że będziemy musieli sobie przełożyć z talerza na talerz. Że to średnio higieniczne, i generalnie słabe, bo przecież płacimy za podanie, więc powinno być podane prawidłowo. Pani nawet nie powiedziała "przepraszam". Moje oczy wyszły z orbit. A ona sobie po prostu poszła. Nie, wcale nie powiedziałam, że "nie szkodzi". Szkodziło. I mimo, że burgery były dobre, to jednak niesmak psuł mi smak. Naprawdę. To było tak słabe... To tak jakbym kupiła bransoletkę i sprzedawca mi powiedział "o, jednak przysłali srebrną", choć miała być złota.



Burger był w miarę, albo gorzej. Jadłam dużo lepsze. Bardziej przyprawione. Ciekawy, ale bez polotu. Doprawiony niesmakiem.



Czuję ogólny niesmak. Totalnie nie rozumiem takiego zachowania. Gdzie jest traktowanie klienta w taki sposób, by wrócił? Albo chociaż dbanie o swój interes, by klient zostawił napiwek? 


Chciałam wrócić tam na deser, a teraz wiem tylko, że Quesadilla była dobra, burger zniszczony przez panią kelnerkę. Metalowe wiadro zamiast umywalki w łazience próbowało ratować sytuację. Nawet jemu się to nie udało.

A nóż, Warszawa, ul. Różana 30

0 komentarze:

Rzeka Świder

12:15 Joanna 0 Comments


Gdy zostaję w Warszawie na weekend, nie wyobrażam sobie tego czasu bez długiego spaceru. Bez szwędania się, łażenia i snucia. 


Tym razem padło na rzekę Świder. I jest tu gdzie spacerować. Trasa wygląda dobrze również na rower, jest dość spokojna  (a chyba nawet bardzo,  co ma duże znaczenie dla prostych rowerowiczów- ja!).


Trzeba wjechać do Otwocka, na końcu ulicy Turystycznej jest plaża (zdjęcie wyżej). I tam możemy iść w lewo lub w prawo :) można również w bród,  rzeka jest dość płytka, ale o tej porze roku zostawiłam to morsom  (ale już niedługo! ). Wygląda,  że jest to też świetne miejsce na SUPa.





My wybraliśmy najpierw ścieżkę w prawo do mostu, przez most i z powrotem, tak by potem iść dalej i do mostu w kierunku Wisły,potem drugim brzegiem z powrotem. Endomondo pokazało ok 10 km, czyli naprawdę miły spacerowy kawałek, a do Wisły jeszcze nie doszliśmy. Podoba mi się,  że oprócz zwykłej,  leśnej ścieżki, często jest możliwość przejścia przy samej rzece, przy piasku. Więc warto zabrać dobre buty, do których piasek nie wleci  (albo szybko z nich wyleci).




Miejsce jest śliczne.  Sądzę,  że problemem mogą być tłumy w lecie,  bo miejscówka naprawdę świetna.  Ale póki co,  nie ma lata, nie ma tłumów, a ja polecam spacer nad rzeką.

0 komentarze:

U piekarza

17:06 Joanna 0 Comments



Są takie miejsca, w których, jak się znajdziesz, myślisz, że jest idealnie. Że nie sposób dodać czegokolwiek by było lepiej, nie sposób również dodać czegokolwiek by było lepiej.



W pewien sposób "U piekarza" jest takim miejscem. Dotychczas odwiedziłam je dwa razy- raz na kawę w przelocie, z pysznymi faworkami, a raz na śniadanie.


Świeże pieczywo (tak, powoli wracam na dietę bezglutenową), dobrze podane i przygotowane, miły wystrój. Jest dobrze. Bardzo dobrze.




U piekarza, Warszawa, ul. Obrzeżna 7a

0 komentarze:

Niezły Kocioł mógłby być bardziej niezły

19:11 Joanna 0 Comments


Chciałabym napisać, że Niezły Kocioł jest 'niezły'. Przychodzi mi to z trudem.
Moze to jest trochę tak, że jak ma się pod nosem to się nie docenia, że się przezwyczaja... ale chyba nie do końca.

Mam wrażenie,  że to jedzenie jest takie trochę bez polotu. Że jest nudne, nieurozmaicone, sztampowe. Nie jest strasznie źle. Ale nie jest też strasznie dobre. ..


Niezły Kocioł to kolejna lanczownio - śniadaniownia w Mordorze. Śniadania wyglądają całkiem fajnie, ale jeszcze nie miałam okazji spróbować.  Natomiast obiad- kilka rodzajów codziennie, w tym dwa dania jarskie, ponadto kebab, pizza oraz sushi.


Wiele razy jadłam już sushi. Ostatnio średnio się po nim czułam,  wiec zrobiłam sobie przerwę. Zauważyłam też,  że pan robi sushi w tej samej rękawiczce co używa terminala... trochę słabo... jednemu zwróciłam juz uwagę. Czy naprawdę już nikt nie myśli?


Jedzenie odrobinę za słone. Ale generalnie wpisuje się w standardy korpo lanczy. Można przyjść. Nie umiera się.






Niezły Kocioł, Warszawa, ul. Postępu 21A

0 komentarze: