In conversation with Cate

22:22 Joanna 0 Comments


It is exactly the look I love...



source

0 komentarze:

sztuki sztuczki/ lubię jeść onieśmielające rzeczy/ kilka słów o życiu

22:01 Joanna 0 Comments

Dziś z E. wybrałyśmy się na spacer co by zakosztować pięknej pogody i (miejmy nadzieję) wiosennego słonka. Miejscami wystawiałyśmy swe paszcze ku słońcu, by się ogrzać i poczuć wiosnę :-)

Ale najpierw, przed spacerem, udałyśmy się by coś przekąsić. Padło na Sztuki & Sztuczki. Zupa tam, mianowicie krem z kukurydzy posmakował mi bardzo (niedługo zrobię! taak! E. powiedziała by spróbować z mleczkiem kokosowym- już czeka!), natomiast sałatka z buraków z kozim serem- no cóż, po tym miejscu spodziewałam się czegoś więcej. Wystrój idealny, białe tulipany to coś, co kooooocham mocno i nieskrycie, fajne dekoracje i inne takie, więc myślałam, że buraki będą onieśmielające. Niestety, nie były. Ale i tak jeszcze pewnie tam trafię, co by zakosztować innych specjałów, miejmy nadzieję tak samo inspirujących jak zupa kukurydziana :)

Na zdjęciu nie jest ta sama zupa, którą jadłam, ta jest z fejsa, bo nie chciało mi się brać aparatu na wojaże, by go nie dźwigać. Naprawdę miło by było zaoptrzyć się w telefon z aparatem słusznym, miłym i dobrze robiącym zdjęcia, co bym nie musiała dzwigać miliarda kilogramów by fotografować smakowitości :-)

Lubię jeść dobre rzeczy. Takie, które rozpływają się w ustach, albo takie, których tekstura krzyczy, albo takie do których się wraca, albo takie, które są seksowne, bo ich sama nazwa jest seksowna (nawet "trufle czekoladowe" brzmią niezwykle ponętnie!... no dobra, trzeba sobie od razu wyobrazić ten kremowy smak i taką moc, i intensywność, i konsystencję), takie, które są nieobojętne, takie, które są niestandardowe, takie, które są nieoczywiste (luuubię nieoczywistości), i takie, nad którymi, gdy jem to się zatrzymuję i myślę "taak, taak, trwaj", albo nie myślę, by moja niedoskonała myśl niczego nie zakłocała, bo chwila jest tak doskonała, że nie da się nic dodać. Lubię też to, co mnie onieśmiela. Chociaż, będę szczera... Jedzenie mnie nie onieśmiela... Uważam, że zasługuję na to najlepsze, że ono może na mnie czekać, płaszyczyć się przede mnią i oczekiwać, że je pokocham... Ba! ja nawet tego chcę, oczekuję! Oczekuję tych idealnych elementów, tego "unexceptional", tych wysublimowanych smaków, które powalają na kolana. Bądże wy smaki, zdarzajcie się!  A prawda jest taka, że nie często te smaki mnie powalają...

Chociaż dzisiaj, gdy wrzuciłam grzankę do piekarnika, dodałam trochę pory podsmażonej na oliwie (+odrobina śmietany), trochę niebieskiego sera pleśniowego, z lampką dobrego białego wina... to stworzyło interesujący czas. Taki, dla którego warto się zatrzymać. Och! jak było przyjemnie.

Mogłabym się zakochać w jedzeniu...

ale nie potrafię. Bo ostatnio zakochałam się w życiu! Och jak ja Cię lubię życie moje. I ja to piszę? Trochę jak ptak ze złamanym skrzydłem, nieidealna i wybrakowana? Ja, która niedawno jeszcze zapadała się w swoich ramionach i potrzebowała aprobaty całego świata, by poczuć się choć trochę dobrze? E. dzisiaj powiedziała, że robię "tyle rzeczy", a ja wtedy otworzyłam ramiona i powiedziałam, że ja teraz czerpię z życia, łapię życie i naprawdę to kooooocham!!!! to jest takie niesamowite, gdy ta "love" do życia wraca, gdy uważasz, że ludzie są niesamowici, gdy po prostu lubię być tam, gdzie jestem i moje życie jest ciekawe i warte przeżycia.
Właśnie, czy to nie powinno być nasze motto? By nasze życia były warte przeżycia? By były w nich EMOCJE i uśmiechy?

Uwielbiam momenty, gdy nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Gdy chętnie żyłabym kilka żyć równoległych, by doświadczać więcej. Albo w sumie nie, bo wtedy one nie byłyby odczuwane prawdziwie (byłam na "Ona" w piątek, tak się przykleiło akurat. poleacm. tak jakoś 7/8 filmu
potem możnaby wyjść, ale na pewno nie wyjdziesz, bo będziesz chciał sprawdzić, czy miałam rację :p). Lubię żyć, gdy myślę, że w tej sekundzie nie zmieniłabym nic w życiu moim. Piłam przed chwilą mega doobre wino (J. Moreau & Flis, Chardonnay z 2012) i nadal lubię wina.

Lubię też, gdy słyszę komplementy (zazwyczaj się zawstydzam i jest mi niezręcznie, a teraz TAAAK, chcę słuchać "hallo, komplementy, przybywajcie!"), lubię chodzić do knajp z pomysłem, raczej nie jak Papaina. No dobra, jadłam tam tylko ser chorwacki, a rukola była skąpana w maga pysznej oliwie (narawdę MEGA pysznej), oliwki też były ekstra, wino też przyzwoite (ale to akurat zasługa towarzysza). Brakowało efektu "hmmm", albo "wow", albo prościej "niestandard". Przecież to, co widać, każdy może.
A ja lubię tak przypadkiem, od niechcenia fantastycznie (nie mam przypadkiem za dużych wymagań? :p). Mam nadzieję, że jak będę w Chorwacji, to efektu "woow" doświadczę. Nie, ja naprawdę nieoczekuję nie wiadomo czego (chociaż czasem tak). Ale w restauracjach oczekuję nieszablonowości. No dobra, to miejsce mi zwyczajnie niepodpasowało. Byłam za to w tbarze, który jest "mój". Nie powala na kolana, ale sprawia przyjemność. Tak, wiem! To będzie moje kryterium odnośnie miejsc- "sprawia przyjemność". Albo to będzie kryterium odnośnie wszystkiego. Tak! Uważam, że to jest "life changing" odkrycie. Uwielbiam miejsca, które wpisują się w "sprawia przyjemność". Napoje są ok, jedzenie jest ok, ale to miejsce "sprawia przyjemność". Może również chodzi o atmosferę i mojego nowego kolegę, z którym uczę się hiszpańskiego... Ale czy to ma znaczenie? Należy do miejsc "sprawia przyjemność" i już :D
Teraz do głowy przychodzą mi miejsca "sprawiające przyjemność", ale o nich może innym razem.

Życie jest super mega wow, nie? :)

0 komentarze:

be relaxed

22:02 Joanna 0 Comments


Często jestem pełna napięć, niepokoju, skupiona na tym, co powinnam, co muszę, co dobrze by było zrobić... Nie za bardzo skupiona na miłych i przyjemnych rzeczach, raczej na tych "do zrobienia", na pisaniu miliardów list i miliardów punktów na każdej takiej liście...
Weekend spędziłam w Pradze i kiedy wróciłam, usiadłam i zaczęłam zastanawiać się, co jest inaczej, bo coś było z pewnością. I poczułam, że się... wyluzowałam. Więc zaczęłam się zastanawiać dlaczego. Po chwili już wiedziałam. Ten przedłużony weekend był bez oczekiwań, bez planów, bez rzeczy do zrobienia, bez rzeczy, które warto zrobić, bez rzeczy, które powinnam zrobić, bez rzeczy, które dobrze bym zrobiła... Po prostu było dobrze :-)

Zastanawiam się teraz jak doprowadzać częściej do takiej sytuacji, gdy nie czuję "spiny". Co powoduje, że czuję się zrelaksowana i wolna. Oczywiście mają na to wpływ ludzie (tam czułam się akceptowana i lubiana), ale ma na to też wpływ braku oczekiwań. Naprawdę się nie zastanawiałam przed wyjazdem, naprawdę nie planowałam, nie myślałam za dużo. Po prostu poleciałam. Wooow! Czyli to jednak takie proste! Kiedy nie masz oczekiwań, życie jest niezwykle proste i naprawdę przyjemne. Kiedy nie tworzysz wzoru idealnej siebie, który musisz spełnić, po prostu jesteś tym kim jesteś i już. Ciekawe, czy tak można zawsze :-)

Postanowiłam wyrzucać myśl "powinnam" ze swojej głowy, po prostu "zmieniać temat" moich myśli, gdy schodzą na ten "muszę, powinnam" tor. Bo życie jest dobre takie jakie jest, nie musisz oczekiwać.

Tysiąc razy czytałam "nie oczekuj za dużo, nie będziesz niezadowolony" i takie tam... Gadanie nic nie daje. Dopóki nie poczułam tego niesamowitego uczucia, kiedy po prostu jest ok i nie ma spiny, nie wiedziałam, że to jest aż takie fajne :-)

Chwilo trwaj!

0 komentarze:

just an ordinary mug

21:24 Joanna 0 Comments



A few days ago I collected my handpainted cup (by myself!) from FORMY KOLORY - quite nice place where you can pain a ceramic mug, plate, plenty kinds of animals..., make a soap, jewellery and many more. If you like creative fun- you will enjoy that place. My mug went to my friend. It was first, not perfect, but I am sure she appreciates it!




Kilka dni temu odebrałam w FORMY KOLORY własnoręcznie malowany kubek. To całkiem miłe miejsce, gdzie można pomalować ceramiczne kubki, talerzyki i różnego rodzaju zwierzaki..., zrobić mydełko, biżuterię i różne takie. Jeśli lubisz kreatywną zabawę- na pewno spodoba Ci się to miejsce. Mój kubek zawędrował do koleżanki. Może nie jest perfekcyjny, ale przecież nie musi ;-) Ona na pewno go docenia!  

0 komentarze:

bo dzieci widzą tylko to co ważne….

18:41 Joanna 0 Comments



Przedpołudnie. Osiedlowy sklep. Bolo buszuje w dziale warzywno-owocowym. [gdybym była rodzicem z wyobraźnią i wiedzą lat 80tych mogłabym spokojnie zostawiać go 'na warzywniaku' na przechowanie...] 

Na wózku, do Bola, a raczej do jabłek, podjeżdża chłopiec. Starszy, może 8, może 10 lat? Niepełnosprawny. Ma powykręcane kończyny, mówi niewyraźnie i jak w zwolnionym filmie. Bolo podaje mu jabłka, potem pomarańcze, rozmawiają. Jakimś cudownym kodem, językiem dla nich zrozumiałym. Mama Chłopca stoi jak sparaliżowana, w dłoni dynda jej siateczka pieczywa. Patrzy na dzieci, patrzy na mnie. Ja robię to samo. Milczymy. Obie uśmiechamy się. Obie mamy szklane oczy. 

Na koniec Bolo podaje Chłopcu rękę. Chłopiec, tak jak potrafi, próbuje go pogłaskać po twarzy. Wymieniają się jeszcze na koniec. Gruszka za cukinię.

Wracamy do domu.

Bolo wchodzi do domu i krzyczy do Taty od progu:
- Tato! Tato! Mam nowego kolegę!
- Jakiego?
- Miłego bardzo, Tato.
Mąż widzi moją minę, patrzy mi w oczy, pyta Bola:
- Aha to super! A jaki był ten kolega?
- Piękny Tato! – bez zastanowienia wyrzuca z siebie Bolo.
och…. czuję, że nie mogę oddychać…. och…. zatyka Tatę Bola…
- Bo miał skrzydła Tato! Jak ORZEŁ! 

zdjęcia i tekst z bloga Klocek i Kredka

Jak to przeczytałam to musiałam się podzielić :-)

0 komentarze:

winter (pls, go away!)

23:04 Joanna 0 Comments




I am sick... At least stop being so cold!

0 komentarze:

MeetPro

22:00 Joanna 0 Comments

Pierwszy raz pojawiłam się na Warszawskim MeetPro w przedostatnią środę. Mimo, że bardzo mi się nie chciało, mimo, że mróz był masakryczny (a ja na to nieprzygotowana), to dotarłam.
Ćwiczenie było dziwne trochę. Polegało na patrzeniu sobie w oczy i słuchaniu wewnętrznego głosu. Za po podobało mi się szkolenie, które odbyło się później. Dotyczyło konfliktu i poprowadzone zostało przez Rafała Daniluka. Szkolenie zostało przeprowadzone naprawdę dobrze, co generalnie nieczęsto się zdarza (widziałam już miliard szkoleń i już niewiele spełnia moje standardy na tyle, że chcę pójść na następne i za nie zapłacić). Szkolenie zachęciło mnie to zajrzenia na stronę Rafała i przejrzenie ofert jego szkoleń. Skusiłabym się i pewnie na coaching, ale cena jest zawrotna (nie większa niż gdzie indziej, ale nadal zawrotna...).

Więc teraz troszkę o szkoleniu, co by mi zostało na przyszłość (luźne notatki):
- kiedy jestem wkurzona mówię "potrzebuję 5 minut sama"
- konflikt jest informacją, że są różne potrzeby (ścieranie się dwóch cegieł, wygładzanie się, docieranie się, szansa rozwoju)
- trzeba się uzewnętrznić, by dać drugiej osobie szansę zrozumienia
- konflikt to okazja to dotarcia się
- konflikt jest DOBRY, trzeba mówić, że coś jest nie tak,
- próba utrzymania pseudorelacji, bez ścierania - relacja dobra, bo nie iskrzy. to NIE jest dobra relacja, SZTUCZNA i POWIERZCHOWNA
- próba utrzymania bańki mydlanej z przeszłości
- kołyszący się most, a trzeba przejść; by rozwiązać konflikt trzeba postawić relację na szali
- relacje z biegiem czasu się "rozłączają", to naturalny proces
- by wejść w konflikt trzeba zaryzykować relację
- TRZEBA WCHODZIĆ W KONFLIKTY: na określinych zasadach, trzeba go dobrze przeprowadzić, mogą być różne konsekwencje: zaognienie, koniec, pat, rozwiązanie; gdy nie wejdziemy: ekalacja, znieczulenie, wycofanie, niewypowiedzenie własnych potrzeb
- rozmawiać DO KOŃCA na dany temat
- błędy w konfliktach: atakowanie (nie przenosić na poziom tożsamości, czyli nie "czy ty, flejtuchu, mógłbyś ustawić buty?", ale "czy mój kochany i porządny mężu, mógłbyś ustawić buty?", dawanie się ponieść emocjom, wyciąganie brudów i zalatwionych spraw z przeszłości
- wskazujemy potrzeby i konsekwencje, koncentracja na faktach, umieć odpuścić własne racje, ale nieodpuścić, gdy jest się ich pewnym,
- konflikt to często rodzaj feedbacku,
- SZACUNEK DLA ROZMÓWCY I JEGO SPOSOBU MYŚLENIA,
- nie brać osobiście ("wierzysz w to?- jesteś głupi"), zdystansować się do obrazu siebie (jeśli ktoś nas jakoś nazywa to nie ujmuje to nam, ani jemu nie dodaje), "słowa jakich używasz nie są takimi, jakimi chcę byś się do mnie zwracał, szanuj mnie"
- precyzyjne wyrażanie własnych intencji, zrozumienie dla postawy i intencji rozmówcy ["naprawdę staram się wziąć pod uwagę..."]
- zaapelować o szacunek do własnych intencji
- ukierunkowanie na korzystny rezultat+ uwzglądniający potrzeby obu stron
- dzięki i doprowadzenie do rozwiązania jest ważniejsze od sytuacji konfliktowej, ZACHĘTA DO DIALOGU W PRZYSZŁOŚCI
- "krzyk" teraz by potem było dużo lepiej
- warto usiąść samemu i zrozumieć o co mi tak naprawdę chodzi
- co gdy rozmówca nie chce? nic, poczekać, aż zachce: uszanuj decyzję, uszanuj siebie, wyraź wolę i otwartość do rozmowy w przyszłości, nie nadawał tożsamości ("jak będziesz taki zamknięty to...")
- co jest celem przy wejściu w konflikt (cel to, coś na co mam wpływ)? stworzenie jak najlepszych warunków do rozwiązania konfliktu [analogia: jak kupisz kojec dla psa to wcale nie oznacza, że on tam będzie spał]
- strach mówi "zadbaj o to", pokazuje zagrożenie


Z doświadczenia (niestety) wiem, że to, co się ukrywa pod kocem i nie wychodzi doprowadza do oddalenia. Czasem nawet jeśli ty starasz się odkryć koc, to druga osoba może udawać, że tego nie widzi. Ważne myśli w relacji muszą być na wierzchu. Mam nadzieję, że nauczyłam się na błędach :-)

0 komentarze:

TBS- Satsuma Body Butter

22:53 Joanna 0 Comments


The best scent ever, ever... So fresh, so summer making :-)

0 komentarze:

Hello adventure!

19:52 Joanna 0 Comments



A new adventure is coming!Yes, hello! Welcome :-) That will be an amazing trip. Cross fingers that I know how to use instead of change. (I said to Mariola that I need to find a way to change one particular thing in him, and she said that maybe better will be to make use of that feature instead of changing it. Thank you for the first lesson!)

Nowa przygoda nadchodzi! tak, cześć! Witaj :-) To będzie niezwykła przygoda. Trzymaj kciuki, bym wiedziała, jak używać zamiast zmieniać. (Powiedziałam Marioli, że muszę się zastanowić, jak to coś w nim zmienić, a ona odrzekła, że może będzie lepiej wykorzystać tą cechę, zamiast ją zmieniać. Dziekuje za pierwszą lekcję!)

0 komentarze: