Tuk tuk czyli o matko! włos

15:25 Joanna 0 Comments


Nie wiem, dlaczego to spotyka właśnie mnie. Moja mama pracuje w sanepidzie, więc jakąś tam wiedzę mam, ale ilość nieprawidłowości, a nawet obrzydliwości, jaką widzę w restauracjach przechodzi ludzkie pojęcie.




Tuk Tuk mi się spodobał. Lubię minimalistyczne wystroje, oszczędność kolorów, Super, gdy na stole pojawia się woda- darmowa, w szklanej butelce. Do tego ostre sosy i chili po posypania dla chętnych. I jeszcze te świetne żarówki. I świecąco - bzyczące wołaczki. Zestawy z sałatką i deserem (sałatka i deser to za dużo powiedziane, ale jest blisko).  Naprawdę mało brakowało, a polubiłabym to miejsce.





Zamówiłam curry. Zielone. Delikatnie pikantne, dużo imbiru, trawy cytrynowej. Może nie tak jedwabiste jak w Mandali, ale naprawdę smaczne.

 



W tuktuku oprócz możliwości zamówienia czegoś z karty, możemy również zamówić menu lunchowe.

I wszystko byłoby okej. Wpadłabym jeszcze kilka razy ciesząc się z tych smaków. Ale koleżanka zauważyła włos. W ryżu. Nie jeden. A potem również w curry. Bleee...

Przestało nam smakować, a wręcz przeciwnie. Jako, że jest osobą, dla której włos oznacza "więcej tu nie przyjdę, ale jedzenia nie wyrzucę", zjadła. Ale JAK MOŻNA PODAWAĆ DANIA Z WŁOSAMI???? I może nie, że bym zrozumiała, ale jakoś bym to zaakceptowała i przyjęła, gdyby włos był jeden, ale tuktuku, bez przesady... Nie tyle...




W restauracji płacę za przygotowanie jedzenia, za podanie i za produkty. Więc domagam się tych rzeczy. I przestrzeganie higieny w trakcie przygotowywania produktów jest konieczne. Tuktuk mimo wystroju i całkiem smacznego jedzenia wpadł głośno na czarną listę. Zadbajcie o higienę, do cholery.

Tuk Tuk, Warszawa, ul. Marynarska 21

0 komentarze: