Ministerstwo kawy, czyli jednak kocham kawę

20:34 Joanna 0 Comments



Za każdym razem, gdy trafiam do Ministerstwa Kawy, zdaję sobie sprawę, że jednak, gdzieś tam ukryta miłość do kawy, żyje. Ba! Nawet ma się całkiem dobrze...


Tak naprawdę to tą miłość odkryłam przychodząc do Ministerstwa, dopiero wtedy poczułam ile aromatów i smaków może mieć kawa, że można się nią rozkoszować, że powala na kolana i uzależnia od zapachów. Piłam oczywiście kawy wcześniej, różne. Espresso po przebudzeniu w Barcelonie, oszałamiający zapach w świeżej pościeli, gdy słońce niedbale przebijało zasłony. Przerażająco słodkie super kawy w modnych londyńskich dzielnicach, gdzie niezamówienie podwójnej latte z karmelem i marshmallowsami woła o pomstę do nieba. Ale tą moją kawę odkryłam właśnie w Ministerstwie, niedbale siedząc na mojej kanapie, zerkając na kościół na placu Zbawiciela, patrząc na zmieniające się niebo, kwiaty stojące na parapecie i czytając Kukbuka.




Plac Zbawiciela jest jakiś taki za hipsterski, z Ministerstwem, nawet on zyskuje (i z Teatrem Współczesnym obok, ale to zupełnie inna historia). Gdy jestem obok to wpadam. I jak rzadko piję kawę, to wtedy piję. I jak rzadko jem tatrę z białą czekoladą, to wtedy jem.


Wącham kawę z torebki, wybieram, dostaję dripa, a potem piję. Łyk po łyku. Powoli, czasem szybko. Jestem w niebie. Piekle. Co mi tam! Jestem w Ministerstwie Kawy!

Ministerstwo Kawy, Warszawa, ul. Marszałkowska 27/35

0 komentarze: