narty i Zieleniec

07:10 Joanna 0 Comments

W Zieleńcu byłam ostatnim razem nie pamiętam kiedy... już tak naprawdę zapomniałam,  jak go lubię.
Tym razem padło na narty. Zapakowaliśmy graty i wyruszyliśmy do Dusznik- Zdroju. Pogodna nie dopisywała cały czas, śniegu było trochę za mało,  lodu trochę za dużo, ale generalnie naprawdę było dobrze. Takie miejsce, gdzie w zimie trzeba przyjeżdżać. 

Nocowaliśmy w Willi na Wzgórzu Wandy. Mam strasznie mieszane uczucia co do tego miejsca. Niby jest fajnie i ok, ALE... zaczęło się od rodzaju pokoju. Na ostatnią chwilę ciężko było znaleźć jakiś przystępny cenowo hotel (no i w tamtych okolicach to hoteli specjalnie nie ma). Szukaliśmy pokoju z podwójnym łóżkiem.  Szło nam średnio.  I pojawił się pensjonacik ... Willa na Wzgórzu Wandy. Do wyboru był pokój z dwoma łóżkami, pokój dwuosobowy,  pokój trzyosobowy i pokój czteroosobowy.  Logika nam wskazywała,  że skoro jest pokój z dwoma łóżkami jednoosobowymi, to pokój dwuosobowy będzie jednym. A więc nie. Najwyraźniej na stronie coś źle tłumaczą  (rezerwowaliśmy przez booking), a pan myślał,  że pokój twin to pokój z jednym łóżkiem, a to przecież double. I jak przyjechaliśmy to się zaczęło (a była 23:30)... ze on chciał by było dobrze, a nie chce byśmy byli niezadowoleni i tak powtarzał w kółko. Najpierw nam proponował pokój trzyosobowy za dopłatą (z podwójnym łóżkiem,  ale mniejszy i brzydszy). Koniec końców stanęło na tym, że spaliśmy w trzyosobowym. Łóżko to była tragedia, strasznie skrzypiało, pościel jakaś taka dziwna, poliestrowa. Generalnie pokoje w ... są śliczne, urocze. Mebelki w stylu rustykalnym, jakby antyki. Śniadanie dodatkowo płatne, bardzo smaczne, raz jajecznica,  raz kiełbaski.  Dodatkowo koszyk pieczywa, półmisek wędlin,  ser,  pomidory, ponadto zupa mleczna, kawa i herbata. Bez zbędnych ekscesów,  ale bardzo smaczne i świeże pieczywo (w niedziele pan pojechał po bułki rano!). Atmosfera w hotelu była taka trochę nachalna, mam wrażenie że właściciele (opiekunowie?) skupiają się trochę nie na tym, co trzeba. To oczywiście było dla mnie niezwykle miłe, że na śniadanie są świeże bułki,  ale tysiąc razy bardziej zależało mi na możliwości późniejszego wymeldowania, by wziąć prysznic po nartach.  A tu wymeldowanie do 11, bez możliwości przedłużenia. Powód był taki, że pani przychodzi sprzątać. Ale co, sprząta wszystkie pokoje na raz? Nie było też opcji skorzystania po prostu z jakiegoś prysznica po nartach, nawet po wymeldowaniu.  Wielka szkoda. To pensjonat taki typowy dla standardowych zachowań - wszelkie zmiany nie są mile widziane. 
Ale jest olbrzymia zaletą tego miejsca. Mianowicie jest na wzniesieniu,  co w zimie oznacza, nad smogiem. I to jest naprawdę duża zaleta. Wiec z tym miejscem jest spoko, nie ma dużo wad. Ale czy warto się tu zatrzymać?  Zależy od wymagań. Ja następnym razem wybiorę Zieleniec, Zieleniec. Skoro jest dalej, a i nie powala...


Zaliczyliśmy herbatkę na stoku, oraz dwie restauracje. Zaliczyliśmy herbatkę na stoku, oraz dwie restauracje. Próbowaliśmy dostać się do "U Małego Belga"- czytając recenzje na tripadvisorze, wiedziałam, że to miejsce dla mnie. Proste potrawy z odrobiną finezji, krótka karta, sprawdziłam ją w internecie. Już wiedziałam, że się zakocham. Niestety póki co, miłość jest to platoniczna. Restauracja zamknięta jest do odwołania. 
Pierwszego dnia wpadliśmy do restauracji "Eden"na ulicy Wojska Polskiego. Trochę z braku innej opcji. I naprawdę byliśmy miło zaskoczeni. Nie jest to kuchnia fushion, ale jedzenie jest naprawdę więcej niż poprawne. Było bardzo smaczne. Zamówiliśmy pizzę wiejską i sałatkę grecką, plus napoje. Usiedliśmy przy kominku. Pan kelner taki trochę starej daty, elegancki i kulturalny. Naprawdę można się tam pojawić :)


Drugiego dnia jedliśmy już w Zieleńcu. Duża knajpa "Gospoda u Ryby (nie mają strony!)" ze smacznym jedzeniem i krótką kartą. Nie mam nic do zarzucenia- lekkie i przyjemne.

Będą na miejscu koniecznie trzeba poczuć się starszą osobą i pójść na spacer po Dusznikach, no i uzdrowić się pijąc wodę z minerałami w pijalni.

Blisko znajduje się Kaufland w Nachodzie. Alkohol w Czechach jest naprawdę tani. Niczego więcej dodawać nie trzeba ;)


0 komentarze: