Frida, czyli bienvenidos a Mexico

20:21 Joanna 0 Comments

 

Do Fridy wejść nie planowałam. Tak jakoś zrobiliśmy się głodni, potrzebowaliśmy czegoś ciepłego. Bez przekonania, otworzyliśmy drzwi. No raczej nie spodziewa się powalającej kuchni na Nowym Świecie. Raczej słabej dla turystów. Ot, takie zaskoczenie.

Lubię zamawiać przystawki, a dokładnie zestawy przystawek. Gdzie mogę spróbować mnóstwa różnych rzeczy. Tak zakochałam się w Tavernie Patris i tak właśnie polubiłam Fridę. Są też miejsca, które w taki sposób znienawidziłam. Taki talerz przystawek, dań głównych to możliwość pokazania przez kucharza wszystkiego, co najlepsze. Może sam skomponować pyszności, dobrać odpowiednie smaki, zestawić tak, by klient był zachwycony.


Zaczęliśmy jednak od zup. Ja Pozole, czyli meksykański bulion serwowany z warzywami, avocado, który był naprawdę smaczny. Możliwość dodania dodatków, jakie się lubi (są w osobnych miseczkach), jest świetnym pomysłem. On- Sopa de maiz, czyli krem z kukurydzy z serem feta. Obie zupy w cenie ok 15zł, czyli nie za tanio, ale jak na centrum- normalnie.

A więc przyszedł czas na przystawki- Entradas para dos personans. Trochę ciężko to wpleść, ale nauczyłam się, że są idealnym uzupełnieniem zupy. I bach! Pojawiły się pyszności. Quesadilla, pierożki, empanadas, kurczaczki, nachosy, faszerowane papryczki ... I salsy (w tym guacamole). Idealne. Polecam koniecznie!!!


Frida, Warszawa, ul. Nowy Świat 34

0 komentarze: