Piszę bloga

22:36 Joanna 0 Comments

Tak. Myśle, ze patrząc teraz na ilośc postów, mogę powiedzieć, ze pisze bloga. To zdecydowanie nie jest jeszcze to, co bym chciała. To nie ten sophisticated look, który chciałam osiągnąć. Ale piszę!!! Hurra! To jest naprawdę cos :)

Miło jest patrzeć, jak cos zostaje. Jakieś wspomnienia, uwiecznione chwile, trochę nas gdzieś. Na papierze, w komputerze, myślach, gestach, znakach i uśmiechach. 

Mimo, ze nie umiem pisać na iPadzie po polsku. :)

Życie to pasmo zdarzeń. Chciałabym powiedzieć cos głębokiego, ale to samo w sobie jest głębokie. Błędy, przeszkody, piętrzące sie problemy i pomocni ludzie, którzy są kochani. I ludzie, którzy sie uśmiechają! 
Ja chyba zapomniałam ostatnio, co to znaczy sie uśmiechać. Jak sie wraca do uśmiechów? Jest jakiś algorytm i instrukcja obsługi? Jak sie wraca do radości życia? I jak ta radość głupio ucieka? Nie chce by uciekała! Chce mieć ja ciagle i wyciskać jak cytrynę! 

Och radościo życia przybądź!!!!!!

No tak. Wracam do ćwiczenia wdzięczności.

Na czym polega ćwiczenie wdzięczności?

Należy zauważać małe rzeczy. Żyjemy w dziwnym świecie, pełnym biegu, niedokończonych projektów, zaczętych bułek i nieprawdziwych uśmiechów. I POMIMO TO WSZYTSKO życie jest jednak super i zdarzają nam sie małe (a czasem nawet i duże) rzeczy, które są miłe, przyjemne, urocze, wartościowe, pożyteczne... Jakieś takie zdarzają sie każdemu choć czasem...

I teraz ćwiczenie polega na ZAUWAZANIU ICH. Czyli siadasz na krześle, Albo podłodze, w łożku, gdziekolwiek (ja kładę sie do łóżka i gaszę światło) i dziękuje... Dziękuje za to, co zdarzyło sie w ciagu całego dnia. Dziękuje za wszystko, co sie liczy, co jest w jakiś sposób znaczące, czyli: ładny zapach kawy, kolorowy szalik, udany projekt, brzuch przestał boleć, napisała do mnie smsa i zapytała, co słychać, ptak śpiewał, wyszło słonko, zdarzyłam na taksówkę rano, zjadłam aksamitna czekoladkę, sałatka była niesamowita, miałam miła rozmowę z panem, zostałam doceniona w pracy, mój szef się miło do mnie zwrócił, koleżanka mi pomogła, miałam cudownie miękki sweterek, moje perfumy pachną przecudownie, jadłam super śledzie korzenne, otworzyłam słoik z wiśniami, podkładałam pranie (sukces!), zaglądałam współlokatorkę, byłam na imprezie i nieznajomi ze mną rozmawiali, poszłam poćwiczyć wcześnie rano, zrobiłam przysiady....

Chodzi o to, by podziękować za to co sie zdarzyło wokół mnie i zauważyć swoje mini sukcesy. I duże tez :) to jest taki nowy rodzaj modlitwy. Nie trzeba dziękować Bogu. Mona po prostu dziękować. 

To ćwiczenie wykonywane regularnie sprawia, ze życie jest piękne. Coraz bardziej zauważamy miłe rzeczy, nawet jesli myślimy, D ich tak naprawdę w naszym życiu nie ma. A potem coraz bardziej zaczynamy je przyciągać :D

Następnym razem napiszę o projektowaniu doświadczeń, przyda mi sie ta refleksja!

0 komentarze: