hello Wrocław, Graciarnia + Bułka z masłem

17:46 Joanna 0 Comments



This time I said "hello" in Wroclaw. I generally visit Wroclaw quite often as it is my home city that is not so far away from place I live (quite often means once per one/two months). I has really nice time- full of activities and things to do. I found an amazing coat (unfortunately too expensive. I mean really to expensive) and some nice pair of shoes I wasn't sure I should buy. So I didn't. Will have a look in Warsaw ;-)

I went with M to Graciarnia for couple of drinks (some of them were okay and I pured red whine on beautiful, handmade napkin... oops) which is one of my favorites places in Wroclaw (Graciarnia means "full of grats" and grat is in Polish, an old item, not necessarily needed that only takes space). It has nice, quite unusual atmosphere, like in grandma's room. Good place to move to the past somehow ;-)


Next we went to "Bułka z masłem" what literally means roll with butter ;-) and is a stylish interior, a bit in a style the kitchen I showed you and, for the first time in my life I tried worm, white wine (!!) :-) Maybe it wasn't an incredible experience for my tongue but I liked the idea. They have burgers, sandwiches, salads- I like places like that, even thought you want to taste everything ;) and there is outdoor space (waining for warm weather). I think I can be back there right now to try more. Kind of addictive space I guess. Fortunately not so close ;)

And bachelorette party- girl's night with amazing food :D Quite looong night.


Znów byłam we Wrocławiu- jako, że nie jest to miejsce moich rzadkich odwiedzin (a wręcz przeciwnie- jestem tu raz na miesiąc/ dwa), bo mieszkam w jakiejś sensownej odległości. Przyjechałam na wieczór panieński B. który okazał się bardzo długą nocą.
Cały weekend był pełen "rzeczy do zrobienia" i na szczescie udało mi się jechać w piątek, a wracać w poniedziałek (praca zdalna może być ekstra!), więc udało mi się choć troszkę zrobić. Znalazłam niesamowity płaszcz w sklepie, ale niestety z niesamowitością szła cena i była cholendarna... trafiły się też fajne buty, ale się nie zdecydowałam, więc będę jeszcze szukać w Wawie.

Byłam z M. w Graciarni. Wypiłyśmy kilka drinków, wylałam czerwone wino na śliczną, szydełkową serwetkę. To chyba jedno z fajniejszych, moich ulubionych wrocławskich miejsc. Taki trochę pokój babci z dodatkami i jeszcze większą ilością niepotrzebnych rzecz. Co, jak co, ale klimat ma i taką fantastyczną atmosferę. Takie trochę cofnięcie do innych (dawnych) czasów.







Poszłyśmy też do Bułki z masłem- fajne wnętrze, takie trochę jak podobajaca mi się kuchnia i po raz pierwszy tam piłam grzane BIAŁE wino. Może smak nie był jakiś powalający na kolana, ale zdecydowanie sama idea bardzo mi się spodobała :D Są też tam burger, kanapki, sałatki itp. Lubię to miejsce mimo, że chciałabym spróbować wszytskiego ;-) i mają patio na zewnątrz (już nie mogę się doczekać ciepła na zewnątrz). To jest chyba takie trochę uzależniające miejsce, na szczęście to nie jest tak blisko ;-)

0 komentarze: