juicy creative life

17:02 Joanna 0 Comments

what if you wake up some day, and you’re 65, or 75,
and you never got your memoir or novel written;
or you didn’t go swimming in warm pools and oceans all those years
because your thighs were jiggly and you had a nice big comfortable tummy;
or you were just so strung out on perfectionism
and people-pleasing
that you forgot to have
a big juicy creative life,
of imagination
and radical silliness
and staring off into space like when you were a kid?
It’s going to break your heart.
Don’t let this happen.



 Czym jest juicy creative life? och tym najlepszym. kiedy wyskakujesz z łóżka pełna nadziei i z myślami, że tysiąc wyzwań przed tobą i że dasz radę. kiedy mimo, że nie jest najpiękniej to i tak jest pięknie. kiedy zakładasz szpile, pijesz koktajl z porzeczkami, kawę w macu, kiedy idziesz na wąsy i jesteś pewna, że ci się nie podobało, kiedy dyskutujesz i jest say it= mean it :D kiedy słowa mają znaczenie, kiedy uczę się siebie i wiem coraz więcej i lubię to odkrywać, kiedy Łódź krzyczy pięknem i intryguje, a manufaktura i hotel w niej zachwycają. Kiedy scenografia powala (Jakobi i Leidental), kiedy coraz bardziej cieszysz się z życia, które masz. Kiedy projekty młodych ludzi zachwycają (Fun by design), kiedy robisz prezentacje i one są całkiem spoko, kiedy jestem z siebie dumna, kiedy zakładam szpile i mogę tak chodzić ("own the place"). kiedy kupuję chle dla W. i kiedy jem tartę w ministerstwie kawy, a potem piję kwiatową kawę. kiedy komary żrą niemiłosiernie. iedy wszystko ma znaczenie, gdy są LUDZIE. kiedy wszystko gaśnie, gdy ich nie ma.
kiedy planuję salsę i hiszpański. kiedy chcę być sobą i żyć dla siebie. kiedy uczę się, jak to robić. kiedy warto żyć. już jest naprawdę pięknie :-)


Kiedy jedyne, co trzeba zrozumieć to to, że potrzeba czasu, na wszystko. Że cokolwiek robię, w jakikolwiek sposób, muszę poczekać na rezultaty. Że one przyjdą, jednak niekoniecznie tak szybko, jak bym chciała, a nawet nigdy tak szybko jak bym chciała. A to, o czym myślę, to, czego pragnę, i to nad czym tak usilnie pracuję, przyjdzie w odpowiednim czasie. Z fanfarami, okrzykami i zabawą. Lub wręcz odwrotnie- po cichutku, niemal niezauważalnie i tylko serducho będzie krzyczeć szaleńczo i szczęśliwie, po cichu.

Uczę się pokory. Uczę się oczekiwać mniej, cichutko i powoli. Uczę się przyjmować to, co mam, i to, co dostaję. Uczę się cieszyć. I uczę się żyć.

Niesamowicie jest żyć całą sobą. Każdą komórką oddychać, każdą komórką czuć i każdą komórką odbierać. I gdy każda komórka czuje, że jest na właściwym miejscu i żyje po swojemu.

I jeszcze te truskawki. Kilogramy znikające. Kocham!
 
 

0 komentarze: