czas na narty

14:34 Joanna 0 Comments



Pierwszy raz w zimie w Alpach. I nie ostatni. Prawie zakochałam się nawet w igiełkach wbijających się w skórę na wyciągu. 

To było dla mnie dużo pierwszych razów. Bałam się i stresowałam strasznie. Ale też potem, zaczęłam skakać i się cieszyć. Pokochałam jeżdżenie w puchu (nic, że widać na 5-10 metrów!). Wyratrakowana trasa, a na tym 20 cm świeżego śniegu. W sumie to właśnie było "normalne", więc gdy ostatniego dnia warunki były idealne to mi było jakoś tak... dziwnie ;)

Śliczne domki w czapkach ze śniegu, francuska kolacja, grzane wino gotowe do podania. To był naprawdę fantastyczny czas :)



Trochę organizacyjnych informacji:

Hotel + karnet: http://www.espacetrans.pl/

zatrzymaliśmy się w Les Menuires (L'Oree des Pistes przy samym wyciagu gondolkowym na samą górę). Hotel był ok- wystarczająco miejsca, taki troszkę oldschoolowy, ale naprawdę nie mam zastrzeżeń. Organizacyjnie to było średnio (trochę bałagan w biurze, zgubili naszą rezerwację, dojechaliśmy samodzielnie i pani rezydentce nie chciało nam się dać klucza, tylko kazała wjechać od prawej strony, a potem pójść pomiędzy sklep sportowy a inny, bo tam jest skrzynka, a w niej są klucze... a z drugiej strony, jak pójdziecie na około to jest wejście... trochę słabo, byliśmy tam pierwszy raz w życiu...).

Ale zaproponowali nam wzięcie udziału w kolacji... Trochę z oporem do tego podchodziliśmy, ale nie żałowaliśmy. Zdecydowanie nie żałowaliśmy :)


Francuska kolacja: Las Marmottes

Raclette, FOunde (z białym winem), talerz wędlin, tartiflette, kamień z mięskiem do pieczenia, sałatka, winko, 6(!) butelek wody i wysoka temperatura w środku, bo zima na zewnątrz.

Szkolenie: SnowShow

Moje umiejętności narciarskie delikatnie mówiąc pozostawiają jeszcze wiele do życzenia. Gdy jechałam na narty to było jeszcze gorzej. Wszytskim serdecznie polecam zajęcia SnowShow. Gdy chce się nauczyć jeździć to najlepiej udać się na wyjazd z nimi (mnóstwo zniżek i spoko ludzie). Ja dołączyłam do grupy, opłata co prawda większa niż standardowo jako uczestnik wyjazdu, ale było warto. Przemiła instruktorka Zosia, fajni ludzie i możliwość podciągnięcia swoich umiejętności. No i znalezienia ludzi, którzy jeżdżą na podobnym poziomie, by szusować z nimi później, o ile starczy sił :)

Jedzenie: głównie z Polski (3 kartony na 4 osoby :D)

Warto wziąć ze sobą jedzenie, bo faktycznie, jedzenie, szczególnie na tej wysokości, do najtańszych nie należy. Za to grzane wino (wino z przyprawami gotowe do podgrzania, ja dodawałam jeszcze pomarańcze) jest zabójcze. Najlepsze.


 Jakieś słoiki, makarony itp. Tylko francuskie bagietki świeże. Bo inaczej się nie da.


Narty: wypożyczone jeszcze w Polsce

Myślę, że na początek dobrze jest wypożyczyć narty, szczególnie jeśli nie jeździmy za często w góry. Wypożyczenie w warszawie zestawy narty, buty i kijki przy Górce Szczęśliwickiej to 20zł za dzień (takie dla mnie, inne to nie wiem). Mega dobry deal, Panowie są fajni i pomocni.

Dojazd: własny
Jechaliśmy w czwórkę samochodem. Dodając kwoty za winietę w Szwajcarii, autostrady w Niemczech nie wychodzi najtaniej, ale mogliśmy wziąć jedzenie, kilka par nart itp...

Czyli posdumowując, jeśli lubisz narty to w Alpach trzeba być, ale jeśli je lubisz to już to wiesz :)

0 komentarze: