Rugia i Uznam- dzień trzeci na rowerach
Obudziliśmy się z pogodą średnią. I potem leniwie zjedliśmy śniadanko. A potem poszliśmy na rowery.Rowery wypożyczyliśmy w BalticBike na ul. Chrobrego. Cena nie najmniejsza, bo za dzień aż 26 zł, ale rowery były w świetnym stanie, bardzo dobrze się na nich jeździło.
Wybraliśmy się drogą wzdłuż wybrzeża niemieckiego. I było ślicznie.To znaczy te fajowskie domki, śliczne fasady. Niemcy kojarzyły mi się zawsze z twardą oschłością, teraz to są przeurocze domki- szczególnie po Rugii, zupełnie zmieniłam zdanie na temat Niemiec (nie wiele mi było trzeba, prawda?).
I było bardzo wygodnie- ścieżka wzdłuż wybrzeża jest superska.
Wpadliśmy oczywiście na rybę w bułce, do Milchbar w Alhbeck. Nie była ona tak nadzwyczajna jak na Rugii, ale bardzo dobra.
Sprawdzaliśmy wiatr kilka razy, ale hmmm cisza. Miało wiać, jak nie mogę, a nie wieje wcale...
Jeszcze leniwie próbowaliśmy zrobić na kite cokolwiek, ale hmmm nie. Nie dało się. Nie wiało.
Następnego dnia poszliśmy na spacer do wiatraka, a potem drogą na około do domku. Jechaliśmy miliard godzin, z przygodami. M leżał pod samochodem i naprawiał. Dobrze, że ogarnia takie rzeczy, bo byśmy byli w kropce w środku nikąd. A tak to nie byliśmy.
W Niemczech odwiesiliśmy dwa kiteowe miejsca- na przyszłość. Karlshagen i Peenemünde. Podobno fajnie tam się będzie pływać. Opinia mistrza.
Dzień pierwszy (klik)
Dzień drugi (klik)
0 komentarze: