Mandala i ten klimat
Mandala ma swój klimat. Takiej spatynowanej czasem elegancji. Spokoju i dokładności. Niespieszności. Dobrej energii. Lata 70 inspirowane orientem. Bez pośpiechu i zachłyśnięcia. Bez tandety.
Jedzenie jest dopracowane, dopieszczone. Mam wrażenie, że już z odrobiną nonszalancji. Ono po prostu zawsze jest dobre. Więc dobre będzie teraz również.
Mówią o sobie, że łączą smaki z Indii, Nepalu i Tajlandii. Smaki, muszę przyznać, ostatnio bardzo mi pasujące. Jest tak dobrze, jak u indyjskiej mamy. Znasz smaki, lubisz i nigdzie nie znajdziesz lepszych, jakoś tak.
Gdy dostałam kartę, a dokładnie kartę lodów, to byłam niesamowicie podekscytowana: limonkowe lody z chili i trawy cytrynowej, z kurkumą, tapioką, musem z mango, marakują. Moje wyobrażenia wirowały. Już jadłam... Ale... Jak mama każe, najpierw danie główne.
Zielone curry jest moim przysmakiem. Jedwabiście gładka konsystencja, Delikatny dodatek chili, że szczypie w język. Piękny odcień. Nic tylko jeść. A zjadłam nadzwyczaj dużo, jak na mnie.
Wypiłam cudowną i ciekawą lemoniadę. Połączenie smaków jest wprost nadzwyczajne! Lubię, uwielbiam miejsca, w których widzę, że kucharz myśli, zastanawia się, podejmuje próby. Po składzie:
grejpfrut/ pomelo/ trawa cytrynowa/ imbir/ chrzanmango/kaki/ melon/ trawa cytrynowa/ mandarynka/ jałowiec
to widać.
Mandala jest miejscem, do którego przychodzisz i nie możesz się pomylić. Zamawiasz, a danie spełnia Twoje oczekiwania. Tyle. I aż tyle.
Kolejny raz (wcześniej tutaj) i kolejny raz bardzo zadowolona.
Mandala, Warszawa, ul. Etiudy Rewolucyjnej 9
0 komentarze: