Ministerstwo kawy, czyli jednak kocham kawę
Tak naprawdę to tą miłość odkryłam przychodząc do Ministerstwa, dopiero wtedy poczułam ile aromatów i smaków może mieć kawa, że można się nią rozkoszować, że powala na kolana i uzależnia od zapachów. Piłam oczywiście kawy wcześniej, różne. Espresso po przebudzeniu w Barcelonie, oszałamiający zapach w świeżej pościeli, gdy słońce niedbale przebijało zasłony. Przerażająco słodkie super kawy w modnych londyńskich dzielnicach, gdzie niezamówienie podwójnej latte z karmelem i marshmallowsami woła o pomstę do nieba. Ale tą moją kawę odkryłam właśnie w Ministerstwie, niedbale siedząc na mojej kanapie, zerkając na kościół na placu Zbawiciela, patrząc na zmieniające się niebo, kwiaty stojące na parapecie i czytając Kukbuka.
Wącham kawę z torebki, wybieram, dostaję dripa, a potem piję. Łyk po łyku. Powoli, czasem szybko. Jestem w niebie. Piekle. Co mi tam! Jestem w Ministerstwie Kawy!
Ministerstwo Kawy, Warszawa, ul. Marszałkowska 27/35
0 komentarze: